Forum psychologia i psychiatria oraz psychoterapia, zaburzenia psychiczne, objawy, pomoc, leczenie, terapia, rodzaje, przyczyny, skutki, uczucia, emocje, potrzeby psychiczne

Forum psychologia ogólna i psychiatria.


#1 2010-02-04 22:24:10

administrator

Administrator

Zarejestrowany: 2010-01-28
Posty: 105
Punktów :   

Zdrada w ujęciu teorii ewolucyjnej

Anna Wilk
Zdrada w ujęciu teorii ewolucyjnej

Psychologia ewolucyjna, która jest młodą nauką łączącą psychologię i biologię ewolucyjną, analizuje sens ludzkich zachowań, wyjaśnia biologiczne uwarunkowania ludzkich zachowań, myśli i emocji. Prekursorem myśli ewolucyjnej jest Karol Darwin [1]. Dzięki jego koncepcji doboru płciowego, można tłumaczyć asymetrię w zachowaniach obu płci. Mężczyźni mogą się rozmnażać setki razy do roku, jeśli namówią do tego odpowiednią liczbę kobiet i jeśli prawo nie zakazuje poligamii. Kobiety nie mogą rodzić częściej niż raz do roku. Powodem tej asymetrii jest miedzy innymi wysoki koszt produkcji komórek jajowych - u wszystkich gatunków zwierząt są one większe i mniej liczne niż małe, masowo produkowane plemniki. Asymetrie tę powiększają jeszcze szczegóły rozmnażania u ssaków - dojrzewanie komórek jajowych, rozwój zarodka i płodu zachodzi w organizmie samicy, nie może ona jednak wykonywać wielu takich zadań naraz. Przyjmując perspektywę Darwina, dla samca ważna jest ilość, a nie jakość, dla samicy odwrotnie. Urodzenie potomstwa łączy się z ogromnym zaangażowaniem energii i czasu. Dla kobiety ma sens (w darwinowskim pojęciu) przemyślany wybór partnera. Zanim dopuści go tej "inwestycji", powinna go ocenić, zadając pytanie, co wniesie ze swej strony do wspólnego "projektu".

Jeżeli chodzi o pociąg seksualny, doświadczenie przemawia za tym, że dobór naturalny ustawił jego oddziaływanie za pomocą szeregu emocjonalnych regulatorów, które włączają i wyłączają takie uczucia jak nieokreślone zauroczenie, silna namiętność, zadurzenie. Kobieta oceniwszy mężczyznę, albo czuje do niego pociąg seksualny albo nie, nie robi tego świadomie, całą "pracę myślową" wykonuje tutaj - nieświadomie i w przenośni - dobór naturalny. Rozpowszechniły się bowiem geny powodujące taki rodzaj zauroczenia, który okazał się pożyteczny dla puli genowej przodków kobiety. Zrozumienie charakteru nieświadomego sterowania przez geny jest pierwszym krokiem ku zdaniu sobie sprawy, że w wielu dziedzinach, nie tylko życia płciowego, wszyscy jesteśmy marionetkami, a rozszyfrowując logikę lalkarza, musimy wiedzieć, że nie ma on na względzie szczęścia poruszanych przez siebie marionetek.

W 1979 roku Donald Symons opublikował The Evolution of Human Sexuality będące przeglądem zachowań seksualnych człowieka, analizowanych z perspektywy neodarwinizmu. Czerpiąc przykłady z kultur Wschodu i Zachodu, krajów przemysłowych i społeczeństw przedpiśmiennych, autor ukazał wiele wzorów zachowań wynikających z teorii inwestycji rodzicielskiej [2]. Wniosek był jeden: kobiety stosunkowo ostrożniej dobierają parterów seksualnych, mężczyźni są pod tym względem mniej powściągliwi i na ogół pociąga ich idea uprawniania seksu z wieloma partnerkami. Jedna z kultur omawiana przez Symonsa nie podlegała zupełnie wpływom Zachodu, chodzi o kulturę tubylców z Wysp Trobrianda w Melanezji. Gdy wybitny polski antropolog Bronisław Malinowski prowadził badania na tych wyspach w 1915 roku, zauważył, że tubylcy najwyraźniej nie widzieli związku miedzy aktem płciowym, a prokreacją. Gdy pewien Triobrianczyk, który żeglował po morzach, wrócił do domu po kilkuletniej nieobecności i zastał dwoje malutkich dzieci, nie widział powodu do niepokoju. Malinowski był na tyle taktowny, ze nie powiedział mu o oczywistym dowodzie niewierności jego żony.
Teoria ograniczonych zasobów

Do najbardziej optymistycznych koncepcji, jakie zrodziły się w związku z ewolucyjnym ujęciem spraw płci należy pogląd, że ludzie są gatunkiem łączącym się w pary. Hipotezę tą spopularyzował Desmond Morris [3] w wydanej w 1967 roku książce "Naga małpa". Autor próbował wyjaśnić, dlaczego samice ludzkiego gatunku są na ogół wierne swoim parterom. To rzeczywiście ciekawe zagadnienie (jeśli się wierzy, że tak naprawdę jest). Choć samice zwierząt są przeważnie mniej "rozpustne" niż samce, u wielu gatunków nie grzeszą wiernością. Dotyczy to zwłaszcza naszych najbliższych krewnych – małp człekokształtnych.

Natomiast George Williams [4] podkreślał, że warunkiem rzetelnej analizy ewolucyjnej jest między innymi uważna obserwacja losów określonego genu. Jeżeli "gen wierności" (albo niewierności) u kobiety kształtuje jej zachowanie tak, że przyczynia się do przekazania swoich kopii następnym pokoleniom, wtedy będzie pomyślenie prosperował. Nie ma znaczenia, czy w trakcie tego procesu miesza się z genami jej męża czy innego mężczyzny.

Czy samice i samce gatunku ludzkiego tworzą trwałe więzi? Trudno to jednoznacznie potwierdzić w odniesieniu do każdej z płci. W każdym razie odpowiedź twierdząca będzie bardziej prawdziwa dla nas, niż dla szympansów. Ojcowie na całym świecie kochają swoje dzieci, czego raczej nie można powiedzieć o samcach szympansów i bonobo, te bowiem nie bardzo się orientują, które z młodych są ich dziećmi. Innymi słowy rozbudowana męska inwestycja rodzicielska (MIR) stała się w pewnym momencie cechą naszej linii ewolucyjnej. Jesteśmy gatunkiem o wysokim poziomie męskiej inwestycji rodzicielskiej. Nie jest on tak wysoki jak u samic, ale o wiele wyższy niż u innych naczelnych. To za sprawą wysokiego poziomu MIR cele, do których w życiu codziennym dążą mężczyźni i kobiety, zazębiają się, co może być źródłem obopólnej głębokiej radości.

Samicy zależy nie tylko na genetycznym wkładzie, ale tez na tym, co partner może zapewnić już narodzonemu potomstwu. W 1989 r. psycholog ewolucyjny David Buss [5] opublikował pionierską pracę na temat preferencji dotyczących partnera seksualnego w trzydziestu siedmiu kulturach z różnych stron świata. Ustalił, że w każdej z tych kultur kobiety przywiązują większą niż mężczyźni wagę do finansowych perspektyw potencjalnego partnera.

Nasuwa się pytanie, dlaczego kobiety są tak podejrzliwe w stosunku do mężczyzn? Czy osobnicy płci męskiej należący do gatunku o wysokim poziomie MIR nie są skonstruowani tak, by się ustatkować, kupić dom i kochać swoją żonę? Tutaj pojawia się pierwszy problem dotyczący pojęć "miłości" i "łączenia się w pary". Paradoksalnie samce gatunków o wysokim poziomie MIR są zdolne do popełnienia większej zdrady, niż przedstawiciele gatunków mało inwestujących. Okazuje się, że optymalna dla samców jest strategia mieszana.

Nawet, jeśli ich głównym celem jest długofalowa inwestycja, uwiedzenie i porzucenie może mieć sens z genetycznego punktu widzenia, pod warunkiem, że potomstwo, w które samiec inwestuje, nie pozbawia zbyt wielu zasobów. Nieślubne dzieci mogą się rozwijać bez inwestycji rodzicielskiej, zdarza się na przykład, że inwestuje w nie jakiś nieświadomy mężczyzna, któremu wydaje się, że to jego dzieci.

Samce gatunków o wysokim poziomie MIR, powinny więc teoretycznie być w stałej gotowości do przygodnego seksu. Skutkami tych sprzecznych celów – niechęci samic do bycia wykorzystywanymi i skłonności samców do wykorzystywania – jest ewolucyjny wyścig zbrojeń.

Dobór naturalny faworyzuje zapewne samce, które potrafią zwodzić samice obiecując, że będą oddanymi parterami. Uprzywilejowuje też samice, które takie oszustwo potrafią wytropić. Wraz z umiejętnościami jednej strony rosną umiejętności drugiej. Jest to dość odrażająca spirala zdrady i nieustannej czujności.

Zdaniem Donalda Symonia, styl życia współczesnego, wiecznego kawalera-kobieciarza, który całymi latami uwodzi i porzuca wszystkie kobiety, jakie spotyka, nie czyniąc żadnej z nich obiektem stałej inwestycji, nie jest odrębną strategią seksualną wytworzoną w trakcie ewolucji. Takie są skutki, gdy mężczyznę o typowo samczej psychice, ze skłonnością do częstej zmiany parterek seksualnych umieścimy w wielkim mieście, gdzie środków antykoncepcyjnych jest pod dostatkiem. U gatunku o wysokim poziomie MIR, takiego jak nasz, gdzie ideałem dla samicy jest "zmonopolizowanie" wymarzonego partnera, by swe zasoby społeczne i materialne przeznaczył dla jej potomstwa, rywalizacja miedzy osobnikami żeńskimi jest nieunikniona. Innymi słowy z powodu wysokiej męskiej inwestycji rodzicielskiej dobór płciowy działa w dwóch kierunkach. Ewolucja doprowadziła nie tylko do tego, że samce konkurują o cenne (bo stosunkowo nieliczne) komórki jajowe samicy, ale i samice rywalizują o inwestycję ze strony samców. Co prawda samce gatunków o wysokim poziomie MIR nie są wybredne przy wyborze parterek, ale dokonują jednak pewnej selekcji. Z jednej strony gotowe są uprawiać seks z każdą napotkaną samicą, jak samce gatunków o niskim poziomie MIR. Z drugiej, gdy przychodzi im wybierać partnerkę do długofalowej wspólnej inwestycji, nabierają roztropności, badają również, jakie geny wnosi partnerka do wspólnego projektu.

Przykładowo, w znanej Darwinowi wiktoriańskiej Anglii panował podział na "madonny" i "ladacznice", czyli na takie kobiety, z którymi mężczyzna mógł się ożenić, oraz takie, których wdziękami mógł się dorywczo nacieszyć; kobiety zasługujące na miłość i kobiety służące jedynie do zaspokojenia żądzy. Druga postawa kojarzona powszechnie z epoką wiktoriańską to podwójna moralność w prawach seksu. Wybryków mężczyzn nie oceniano tak surowo jak sposobu prowadzenia się kobiet. Rozróżnienie to ma ścisły związek z dychotomią madonna – ladacznica. W epoce wiktoriańskiej największą karą dla kobiety, która zasłynęła z przygód seksualnych, było zaliczenie jej na stałe do tej drugiej kategorii, co przeważnie zamykało jej drogę do małżeństwa.

Należy się zastanowić skąd bierze się zjawisko cudzołóstwa? Posługując się pojęciem, które biolodzy nazywają uzyskiwaniem zasobów, można podjąć próbę jego zrozumienia.

Jeśli kobiety, tak jak samice niektórych owadów, dostają podarunki w zamian za świadczenia seksualne, to większa liczba parterów oznacza więcej prezentów. Nasi najbliżsi krewni postępują zgodnie z tą logiką. Samice bonobo często okazują gotowość do oddawania się samcom w zamian za kawałek mięsa. Samce częściej dają mięso samicy, kiedy ta demonstruję nabrzmiałe i zaróżowione genitalia, znamionujące owulację. Kobiety nie ujawniają rzecz jasna, że przechodzą owulację. Jedna z teorii uważa "utajoną owulację" za adaptację, której celem było przedłużenie okresu uzyskiwania zasobów. Mężczyźni będą obsypywać kobiety podarunkami przed owulacją i po niej w zamian za seks, w błogiej nieświadomości, czy ich sukces wyda owoc. Kobiety mogą współżyć z wieloma mężczyznami z jeszcze jednego powodu. Chodzi o to, by każdy z nich miał wrażenie, że to on jest ojcem dzieci przychodzących na świat w określonym czasie. Samiec u naczelnych na ogół przychylniej traktuje młode, które mogą być jego potomstwem.

Kobieta w środowisku pierwotnym mogła czerpać różne korzyści z posiadania wielu partnerów seksualnych - od gwarancji, że nie zabiją jej dzieci, do obrony, czy wspierania potomstwa. Bez wzglądu na przyczynę, dla której kobiety oszukują parterów, nikt nie zaprzeczy, że to robią.

Oczywiście w wypadku konkretnej kobiety ochota na seks nie musi wcale oznaczać, że będzie zawsze łatwą zdobyczą. Niewykluczone, że właśnie temu jedynemu nie była w stanie się oprzeć. Jeżeli jednak istnieje korelacja miedzy szybkością, z jaką kobieta ulega mężczyźnie, a prawdopodobieństwem, że w przyszłości będzie go oszukiwać, informacja ta może mieć bardzo poważne konsekwencje genetyczne. Kompleks madonny-ladacznicy w skrajnej, patologicznej formie prowadzi do tego, że mężczyzna tak szanuję swoją żonę, że nie jest w stanie z nią współżyć. Podział na "madonny" i "ladacznice" w rzeczywistości nie ma wyraźnej granicy.

Offline

#2 2010-02-20 00:05:40

filips

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-20
Posty: 7
Punktów :   

Re: Zdrada w ujęciu teorii ewolucyjnej

no i se napisała...
co wiedziała

Offline

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Charming 1-Bed Apartment in Accra Maussane-les-Alpilles